Liliana Kowalska – Wspomnienia

 


„Umarłych wieczność dotąd trwa / dokąd pamięcią im się płaci” (Wisława Szymborska).

Wierząc głęboko w ocalającą moc sztuki i słowa, publikujemy wspomnienia tancerzy i pracowników Teatru poświęcone Lilianie Kowalskiej, z której nagłym odejściem trudno się pogodzić. Mamy nadzieję, że dla tych, którzy z Nią współpracowali te wspomnienia będą powrotem do dawnych czasów i emocji, natomiast ci, którzy Jej nie znali, zrozumieją, jak ważną osobistością dla świata tańca była Liliana Kowalska.

Na zawodowej drodze każdego z nas, spotyka się osoby, które z czasem zajmują szczególne miejsce w pamięci i sercu. Tak właśnie jest z Lilianą Kowalską, która przyjęła mnie do Baletu Teatru Wielkiego na początku mojej kariery tancerza. To pod jej czujnym okiem rozwijałem się i stawiałem pierwsze kroki na scenie pod Pegazem, by po dwóch sezonach dołączyć do Baletu Teatru Wielkiego w Warszawie, obecnie Polskiego Baletu Narodowego.

Po latach nasze drogi w świecie baletu ponownie się krzyżowały w różnych okolicznościach. Każde spotkanie było dowodem jej niegasnącej pasji dla dziedziny sztuki, której się poświęciła, klasy, profesjonalizmu i głębokiej troski o dobro i rozwój baletu. Jeszcze 22 czerwca zasiadała na widowni, podczas ostatniej premiery Baletu TW w Poznaniu, a na początku lipca mieliśmy się spotkać w Lądku Zdroju... Los jednak sprawił, że nie będzie nam dane się tam zobaczyć, ale tylko fizycznie. Jej duch, będzie tlił się w pamięci setek artystów i widzów przybyłych do Lądka.

Robert Bondara

*******

Dyrektor Liliana Kowalska. Legenda Świata Tańca. Jedna z nielicznych osób, której samo pojawienie się na sali baletowej powodowało absolutna ciszę. Budziła szacunek i respekt. Zawsze pełna profesjonalizmu, wymagająca, dostrzegająca w tancerzach potencjał. Nie było jej żal żmudnych godzin ciężkiej pracy, dni, a nawet miesięcy spędzonych na sali, by przygotować tancerza do roli.

W pierwszym sezonie mojej pracy artystycznej pod kierownictwem Liliany Kowalskiej, ciężko było mi pogodzić pracę i studia. W trakcie pierwszej sesji zaspałam dwukrotnie w jednym tygodniu na próby. Oczywiście dyrektor Kowalska wezwała mnie do swojego gabinetu na rozmowę. Spodziewałam się ostrej nagany, upomnienia. Ale nie... Dostałam od niej w prezencie mały budzik. Od tej pory nie zaspałam już do pracy. Budzik chodził lata.

Karolina Sierant

*******

Pani Liliana Kowalska była wspaniałą osobą. To ona zasiadała w komisji podczas mojego egzaminu do szkoły baletowej, do której zostałem przyjęty. Była wtedy dyrektorem artystycznym, jak i pedagogiem w szkole. Pani Dyrektor potrafiła w zespole baletowym dostrzec potencjał tancerza lub tancerki i dawała takiej osobie szansę na rozwój artystyczny. To właśnie dzięki Niej zacząłem się rozwijać jak tancerz w Teatrze Wielkim w Poznaniu.

Była wspaniała, ciepła, zaangażowana i bardzo szanowna. Dziękuję Pani Lilianie Kowalskiej za wiarę we mnie.

Mateusz Sierant

*******

„Pewnego dnia 

wyjdę z domu o świcie,
Tak cicho,
że nawet się nie zbudzicie,
I pójdę,
I będę wędrować po świecie
I nigdy mnie nie znajdziecie”

Kochana Pani Dyrektor, nasza Baletowa Mamo!
Do teraz mam w głowie obraz, kiedy jako mała dziewczynka stoję przy drążku i prezentuje pozycję baletowe nóg, jakie znam. Pani przygląda mi się w milczeniu, by potem przyjąć mnie do szkoły baletowej na Gołębiej . Po 9 latach dołączam do zespołu baletu Teatru Wielkiego w Poznaniu , którym Pani Dyrektor kieruje i w którym pracuje mój przyszły mąż.

Te wszystkie wspólne lata w teatrze to jedne z piękniejszych chwil w naszych karierach. To cudowni ludzie, nowe doświadczenia, piękne chwile, ale też ogrom ciężkiej pracy. To pod Pani Dyrektor skrzydłami stawialiśmy nasze pierwsze sceniczne kroki i jako dzieci, i jako zawodowi tancerze. Nabieraliśmy wrażliwości artystycznej , dojrzewaliśmy jako tancerze , zakochiwaliśmy się , płakaliśmy, inspirowaliśmy się, by sięgać po więcej.

Mieliśmy zobaczyć się tak niedługo… Widzimy się dzisiaj.

Kochana Pani Dyrektor!
Na zawsze w pamięci pozostaną nam te piękne łabędzie ręce, które podziwialiśmy na próbach i… wzrok mówiący wszystko, mówiący więcej niż każde słowo.
Dzisiaj nam słów brakuje.
Dziękujemy to za mało.
Dziękujemy za tak wiele.

Anna i Arkadiusz Gumni

*******

Dama polskiego baletu, wymagająca, surowa, a zarazem szczera i sprawiedliwa. Mentor w dziedzinie tańca. Budząca olbrzymi szacunek i respekt. Dzięki swojej ogromnej wiedzy, pasji i zaangażowaniu wykształciła kilka pokoleń wspaniałych artystów tańczących na scenach w Polsce i za granicą. Będę wspominać ją z dużą wdzięcznością za to, czego nas nauczyła.

Zawsze mnie wspierała i wierzyła w mój talent. Przepowiedziała mi wiele lat temu, że będę dobrym nauczycielem tańca, mimo iż na początku wybrałam inne studia.

Agnieszka Wolna-Bartosik

*******

Jeszcze w sobotę wieczorem byłyśmy w kontakcie, Pani Liliana napisała do mnie. Gdy w niedzielę rano powiadomiono mnie o Jej śmierci nogi mi się ugięły... To była wyjątkowa osoba, ikona profesjonalizmu - prawdziwa Pierwsza Dama Baletu, choć zawodowo bardzo wymagająca, wywołująca u ludzi wręcz strach na sali – to w środku zawsze życzliwa i serdeczna. Mnie praca z nią zawsze motywowała i mobilizowała, aby być jeszcze lepszą. Na jej próbach zawsze obowiązywała zasada: „raz dobrze, lub do skutku aż będzie dobrze". Pamiętam też, że lubiła nazywać tancerzy swoimi zdrobnieniami❤️

Kiedyś, po latach podzieliła się ze mną, że wie, że wszyscy się jej bali i że zawsze ją to bawiło...

Lidia Zwolińska

*******

Droga, kochana Pani Dyrektor, jakże trudno mówić o Pani w czasie przeszłym...

Tak wiele wspomnień się nasuwa, tak wiele słów, by się chciało wypowiedzieć, a żal ściska gardło...

Żelazna dama polskiego baletu, o niebywałej kulturze osobistej oraz wielkim, dobrym sercu. Wspaniała Szefowa, wymagająca, motywująca, bacznie i celnie obserwująca, wspierająca. Dla swoich podopiecznych byłaś kapitanem przed wielkie „K" i doskonale wiedziałaś, jak ma płynąć statek, którym dowodziłaś bezbłędnie oraz kreatywnie. Dziękując za każdą wspólną, bezcenną chwilę oraz za wszystko, co Pani Dyrektor zawdzięczam... powiem: „Do zobaczenia! Niech anioły niosą Twą cudowną osobę gdzieś tam wysoko, z atencją... Pozostaniesz na zawsze w moim sercu”.

Magdalena Kulczyńska

*******

Pani Profesor Liliana Kowalska była bardzo wymagającym pedagogiem. Pod kątem metodyki tańca wymagała precyzji, wytrzymałości i niezwykłej koncentracji każdego dnia. Była konsekwentna w budowaniu siły fizycznej ucznia, ale także w swoich decyzjach i ocenach. Kierowała się zawsze jakością efektu końcowego. W relacjach z uczniami była dość oficjalna i utrzymywała dystans. Bardziej skupiała się na uzyskaniu siły mięśniowej poprzez liczne powtórzenia niż na budowaniu świadomości ruchu.

Będąc uczennicą niewiele słyszałam od samej Pani Profesor o jej dorobku artystycznym, ale czułam wobec Niej ogromny respekt. Po dyplomie, kiedy aplikowałam do Teatru Wielkiego w Poznaniu, ku mojemu zaskoczeniu, z ogromnym entuzjazmem i życzliwością oznajmiła, że zasilę balet poznańskiej opery.

Wiele zapamiętałam ze współpracy z Nią, zwłaszcza z prób indywidulanych. Jej wskazówki były bardzo konkretne, jednak wskazywały na oczekiwany efekt, a nie na drogę czy sposób uzyskania danej jakości. Oczywiście nie podlegały dyskusji.

Liliana Kowalska wymagała stuprocentowego zaangażowania i skupienia na pracy. Niewyobrażalnym było siedzenie pod drążkiem w czasie próby, zawsze należało się czegoś uczyć. Lekcje tańca były w bardzo intensywnym tempie i nigdy nie można było odpuszczać. Dawała szansę rozwoju młodym tancerzom, ale wiązało się to z jeszcze większym nakładem pracy. Próby z dyrektor Kowalską były wyróżnieniem. Jeżeli tancerz zbudował zaufanie swoim profesjonalnym podejściem do pracy i rzetelnością, to można było odczuć oznaki sympatii ze strony Pani Dyrektor Kowalskiej. Na wyjazdach i festiwalach można było poznać Panią Dyrektor z innej, mniej oficjalnej strony, jednak na to trzeba było zasłużyć kilkuletnią merytoryczna pracą.

Zbudowała zespół bardzo wyrównany pod kątem technicznym, ale jednocześnie był to zespół artystów bardzo zintegrowany. Za kadencji dyrektor Kowalskiej balet bardzo często występował, a liczba wystawianych spektakli już nigdy nie powtórzyła się przy kolejnych dyrektorach zespołu baletowego w Poznaniu. Zespół wykonywał klasyczny repertuar, ale jednocześnie dyrektor Kowalska była otwarta na propozycje młodych choreografów, przede wszystkim polskiego pochodzenia.

Dominika Babiarz

*******

Znałam Ją z innej strony niż tancerze. Dla mnie była Panią Dyrektor zespołu baletowego, która nieco mnie onieśmielała, ale miałam dwadzieścia parę lat i generalnie onieśmielali mnie wszyscy, w końcu jestem z narodu ulepionego z romantycznych uwzniośleń, gdzie imperatyw bezwzględnej miłości ku artystom jest najważniejszy. Dyrektor Kowalska dostojnie mijała drzwi działu literackiego, gdzie wówczas pracowałam, i wolno, z dystynkcją zmierzała w stronę sali baletowej. Cichł poranny rozgardiasz, zaczynała się lekcja. Była niezwykle opanowana, na pewno budziła respekt: włosy upięte w koczek i szara sukienka. Niekiedy ukradkiem obserwowałam ćwiczących tancerzy i tancerki, których znałam z całkiem innej strony. Przy drążkach zmieniali się. Dyrektor Kowalska przechadzała się, dawała uwagi, świat się zatrzymywał – sala baletowa przypominała tę z obrazów Degasa.

O swój zespół walczyła jak lwica. O czym przekonałam się parę lat później, gdy zmieniłam piętro i stanowisko, na którym pracowałam. Dział koordynacji pracy artystycznej jest sercem każdego teatru, ale nagromadzone w nim emocje sprawiają, że serce dosłownie często wpada w niebezpieczny dygot. Ciągnęliśmy losy, kto powie dyrektor Kowalskiej, że w danym tygodniu balet nie dostanie malarni. Malarnia – złoty Graal Teatru Wielkiego w Poznaniu, jedyna, oprócz sceny, większa sala, była i jest odwieczną kością niezgody między zespołem solistów i zespołem baletu. Często to ja dzwoniłam do Pani Dyrektor przekazując Hiobowe wieści, rzadziej głosząc dobrą nowinę o dodatkowych terminach dostępności. Bardzo miło nam się rozmawiało, była niezwykle uprzejma, ale zdarzało się także, że zjawiała się w koordynacji osobiści i mówiła, że to niemożliwe, że balet MUSI dostać malarnię. No cóż, nie było łatwo odwieść Ją od tego przekonania…

Zdaję sobie sprawę, że moja pamięć może być zawodna, a wspomnienia są jak powidoki, które nijak się mają do wspomnień Jej uczniów czy scenicznych partnerów. Wiem jednak na pewno, że zostawię w pamięci ostatnie z Nią spotkanie, sprzed kilkunastu zaledwie dni. Siedziała wśród zaproszonych na premierę gości, ostatnią w tym sezonie przygotowaną przez Balet. Odpowiedziała uśmiechem na moje powitanie. Zawsze ujmowało mnie, że nigdy nie opuszczała żadnego baletowego wydarzenia. Na operowym Facebooku często pisała: „Będę!”. Nie zapomniała o swoim zespole, choć z tego zespołu pozostała garstka – paru tancerzy, paru asystentów, pedagogów, parę osób związanych nadal z teatrem. Jestem przekonana, że to Jej największe osiągnięcie, że udało się Jej stworzyć zespół osób, tancerzy i tancerek, którzy nawet poza salą baletową i sceną, niezależnie od tego, jak potoczyły się ich dalsze losy, pozostali zespołem.

Małgorzata Arentowska

public.common.backtop