Recenzja „4: Pastor / León&Lightfoot / Bondara"

 

Maggie Foyer – „Danza"

POZNAŃ Robert Bondara to człowiek ambitny, który pochwalić się może sukcesami nie tylko jako tancerz (szczególnie w Polskim Balecie Narodowym), ale również rozpoznawalny na arenie międzynarodowej choreograf. Odkąd objął funkcję kierownika baletu poznańskiego Teatru Wielkiego w 2018 roku, włożył tytaniczny wysiłek w rozwój zespołu, czyniąc repertuar poznański jednym z najbardziej imponujących w Europie.

 Spektakl 4: Pastor / León & Lightfoot / Bondara stanowi mile widziany powrót do klasyków współczesności. Dopełnione muzyką Schnittkego i Góreckiego Moving Rooms to jeden z pierwszych baletów Krzysztofa Pastora i po dziś dzień jeden z jego najznakomitszych. Zmieniające się plamy światła dyktują kształt choreografii, nadając zawoalowaną narrację abstrakcyjnemu dziełu. To balet nowoczesny – zmienny, dynamiczny i olśniewający.

 Jako solista męski Iannis Teirlijnck utrzymał centralną pozycję dzięki silnej ekspresji osobowości i bezbłędnej technice. Giorgio Tinari i Takatoshi Machiyama zapewnili mu solidne wsparcie, nie tylko we wspólnym duecie, lecz także w połączeniu z partnerkami, Asuką Horiuchi i Silvią Simeone. Na uznanie zasługuje praca całego zespołu; tancerze byli doskonale przygotowani, zsynchronizowani ze zmieniającymi się plamami światła. To dzieło, które publiczność będzie chciała obejrzeć ponownie. 

 Subject to Change stanowi równie udane zagranie; popularny kwartet smyczkowy Franza Schuberta Śmierć i dziewczyna wykorzystano jako tło dla głębokich emocji malowanych z precyzją przez choreograficzny duet Sol León i Paula Lightfoota. W nieprzeniknionym kalejdoskopie rekwizytów i gestów wybrzmiewają moc tańca i całkowite oddanie tancerzy, sprawiając, że od choreografii trudno oderwać wzrok.

 Chiara Ruaro to podpora spektaklu, skupiająca uwagę publiki zarówno w swym bezruchu, jak i bezbłędnej dynamice. Intensywność jej ekspresji trwa niezmiennie, przemieszczając się jedynie z miejsca w miejsce wraz z rozwijaną, obracaną i zwijaną matą. Towarzyszy jej Teirlijnck, a czterech tancerzy odpowiada za transformacje sceny, na której króluje choreograficzna fantazja, wzbogacana drganiami dyktującej takt ludzkiej duszy. 

 W nowym Bolero Roberta Bondary czerwień wychodzi na pierwszy plan – przynajmniej od stóp po kolana. Kompozycję otwiera las wzniesionych w górę nóg spowitych szkarłatnym światłem. Bolero Maurice’a Ravela jest dziełem dobrze znanym, w pewnym sensie oklepanym, lecz choreografa bynajmniej nie zniechęciło trudne wyzwanie. Jego baletowa kompozycja to nie Bolero o ludzkim ego ani flamenco w falbanach, lecz wypadkowa kreatywności i wrażliwości wszystkich członków zespołu, którzy niemal nie opuszczają sceny. Błyskotliwie łącząca rozmaite wzory i formy kompozycja utrzymuje uwagę widzów do końca. Styl Bondary błyszczy przede wszystkim w duetach; obfituje w innowacyjne tony i z powodzeniem wykorzystuje powtarzające się motywy, czerpiąc z nich bezlik nowych możliwości.

 Pośród tych trzech dzieł kryje się jeszcze prawdziwa perełka, Shutters Shut Lightfoota i León, oparta na kapitalnym, enigmatycznym wierszu Gertrude Stein. W eleganckich czarnych i białych trykotach, Simeone i Tinari prężą swoje muskularne sylwetki, dokładnie akcentując każdy z aspektów nietuzinkowej choreografii. To niezmiernie satysfakcjonujący wieczór współczesnych dzieł, którym udało się zachować i rozwinąć klasyczną siłę młodego zespołu.

 

LINK DO RECENCJI