20. rocznica śmierci Antoniny Kaweckiej

Antonina Kawecka

Diva


Opera to opowieść. Opowieść dla tych, którzy całkowicie i bezwarunkowo ulegają czarowi historii rozgrywającej się na scenie. Uczucie to siła operowej opowieści i operowego teatru, teatru rozumianego również dosłownie – jako gmach i pracujący w nim ludzie.

Nie byłoby Gmachu pod Pegazem bez plejady znakomitych śpiewaków. Trudno wskazać najlepszych, ale na jednym oddechu wymieniamy tych tworzących jego historię: Marian Kouba, Jan Czekaj, Krystyna Pakulska, Aleksandra Imalska, Henryk Łukaszek, Stanisław Romański. I Antonina Kawecka.

Początek kariery solistycznej miała Antonina Kawecka jak na prawdziwą divę operową przystało. Na deskach Opery Śląskiej zadebiutowała partią Santuzzy w Rycerskości wieśniaczej, zastępując chorą koleżankę. Adam Didur, ówczesny dyrektor opery, bez wahania wskazał młodziutką Kawecką, zatrudnioną niespełna dwa miesiące: „No przecież, Tośka to zaśpiewa, bez przerwy stoi w kulisach”.

Tośką została do końca swej scenicznej kariery, nazywana tak zarówno przez kolegów z garderoby, jak i wierną publiczność – „nasza Tośka”. Z czasem „Tośka” nabrała też i innego znaczenia. Partię Florii Toski zaśpiewała najwięcej razy, podbijając serca melomanów, to nią żegnała się ze sceną. Ale nie tylko Tosca, w operowym almanachu wspomnień, recenzji i barwnych anegdot pozostała też niezapomnianą Carmen, wspaniałą Aidą, przejmującą Katarzyną Izmajłową i Halką. To właśnie po nagraniu tej partii posypały się propozycje występów i kolejnych nagrań.

Dwadzieścia lat temu 6 października 1996 roku zmarła Antonina Kawecka. Chcąc uczcić rocznicę śmierci wybitnej naszej Solistki, jeśli wolno mówić tak dalej – naszej Tośki, wszystkie spektakle Halki w tym sezonie dedykujemy Jej pamięci. Niech operowa opowieść trwa.



Powrót do góry